Polemika: obie z wadami, ale… obie warte uwagi

3ds vita

Rytułał porannej kawusi w spokojniejsze dni zakłada, że nadrabiam wówczas, choćby częściowo, zaległości newsowe związane z grami. Między kolejnymi zapowiedziami, trailerami i wiadomościami które można streścić w jednym zdaniu trafiłem na tekst Tomasza Dlaczego Nintendo i Sony nie chcą moich pieniędzy. Po jego przeczytaniu moją pierwszą myślą było skomentuję na Twitterze, jak bardzo nie podoba mi się ten punkt widzenia. Szybko jednak okazało się, że 140 znaków to za mało. Nie wystarczyłoby też 280 czy 420. Stąd ten wpis, w którym chciałbym wnieść głośny sprzeciw przeciw przytoczonym tam argumentom. Czytaj dalej

Dzień, w którym PS Vita dostała ode mnie dużo miłości. Od Was też powinna

8577624117_3783aa7d82_b

Jeżeli faktycznie istnieją gry, dla których jestem w stanie kupować nowe sprzęty, to prawdopodobnie są to znakomicie kojarzące mi się marki, albo odświeżone wersje klasyków. Gdy zobaczyłem trailer Shadow of the Beast wiedziałem, że muszę mieć PS4. Konsoli wciąż nie mam, a o grze, póki co, słuch zaginął — ale to rzecz na inną pogawędkę. Kiedy jednak zapowiedzieli przenośną, zremasterowaną wersję Final Fantasy X na PS Vita wiedziałem, że muszę mieć tę zabawkę. Nabyłem ją w dniu premiery (22 lutego 2012 roku). Mamy 19 marca, pojutrze oficjalna premiera. Na szczęscie udało mi się ją dostać te szalone dwa dni wcześniej i chciałbym Wam coś powiedzieć, mając kilkudziesiąt minut na liczniku. No oprócz tego, że NARESZCIE doczekałem się gry, dla której kupiłem konsolę ;-). Czytaj dalej

Z nową Zeldą mam problem. Tylko jeden, na szczęście

The-Legend-of-Zelda-A-Link-Between-Worlds-Logo-With-Master-Sword

The Legend of Zelda — dotychczas prawdopodobnie jedyna tak bardzo niedoceniana i omijana przeze mnie szerokim łukiem seria ze stajni Nintendo. Poza przelotnym romansem ze SNESowym A Link to the Past było nam bardzo nie po drodze. Mimo wielokrotnych prób, nigdy nie udało mi się wciągnąć ani w Ocarina of Time, ani Majora’s Mask. Przypięto mi nawet łatkę hejtera i buca, kiedy śmiałem wytknąć i ponarzekać grzechy ostatniej dużej odsłony — Skyward Sword w recenzji na NiezgranychTwilight Princess w ogóle puszczę w zapomnienie, podobnie jak debiut serii który jest na tyle hardkorowy, że obecnie można go raczej traktować w ramach ciekawostki zgłębianej z poradnikiem w dłoniach; zaś z innymi kieszonkowymi odsłonami nie miałem za wiele do czynienia. Za to napędzany bardzo pozytywnymi emocjami związanymi z LTTP i bardzo ciepłymi słowami Beniamina Durskiego, dałem szansę najświeższej odsłonie, która to jest duchowym spadkobiercą hitu z Super Nintendo: A Link Between Worlds. Czytaj dalej

Swojemu dziecku kupiłbym Nintendo — słów kilka o Złodzieju Rytmu

rythm

Chyba mogę oficjalnie przyznać, że mam okrutną słabość do Nintendo. Mimo że pierwszą ich konsolą jaką nabyłem był dopiero DS, to po drodze czy to u znajomych, czy pirackich podróbek, a w końcu i na emulatorach — zapoznałem się solidne z ich kanonem, a obecnie moje szuflady skrywają większość ich kluczowych produktów. I mogę ganić twory które serwują, krytykować politykę, ale nie odmówię im niesamowitych jakościowo, ponadczasowych gier, które trafiają na ich platformę. I choćby były to dwie produkcje na krzyż, warto mieć je pod ręką. Czytaj dalej

Czy zaprogramowane zmienne mogą wzruszać?

Kara

Pierwsze gry zrodziły się z ludzkiego poszukiwania rozrywki. Na początku chodziło jedynie o zręczność, później stopniowo dokładane były kolejne cegiełki. Dalej, wraz ze wzrastającymi możliwościami technicznymi, zaczęto je coraz bardziej rozbudowywać — poprawiając aspekty wizualne i fizykę, wprowadzając nowe rozwiązania czy stopniowo konstruując coraz więcej intryg i opowieści składających się na bardziej rozbudowaną fabułę. Obecnie częściej na rynku pojawiają się produkcje, w których mamy szansę określać ton rozmów bohaterów czy samodzielnie podejmować decyzje związane z ich losami. To częściowo od nas zależy osobowość awatarów i zakończenie całej ich historii — choć to bardzo pozorne, bo najczęściej jest ono z góry zaprogramowane. Ale na tym jeszcze nie koniec. Bo są na rynku także tytuły które pozwalają nam historie kreować samodzielnie. Oczywiście samodzielnie jest tu pewnym uproszczeniem, gdyż zachowania bohaterów którymi sterujemy są z góry zaprogramowane w zależności od okoliczności z którymi przyjdzie im się zmierzyć i są tylko kolejnymi linijkami kodu odtwarzanymi w zależności od sytuacji. Czytaj dalej

The Blacklist — to już wiemy co oglądać w tym sezonie

the blacklist

Ostatnie dni obfitowały w wiele serialowych premier. I nie mam tu na myśli powracających produkcji, a tych zupełnie świeżych. Na pierwszy ogień poleciały u mnie Mom, Peaky BlindersMarvel’s Agents of S.H.I.E.L.D., Sleepy Hollow, Brooklyn Nine-Nine oraz The Blacklist. Pierwotny plan zakładał napisanie słów kilku o każdym z nich. No ale cóż, kiedy obejrzałem pilotażowy odcinek ostatniej z wymienionych produkcji uznałem, że na resztę jeszcze przyjdzie czas, a póki co nie ma się nad czym zastanawiać i trzeba pochwalić co dobre. Bo chyba mam faworyta spośród dorosłych serii, które tej jesieni zawitały w anglojęzycznych kanałach. Czytaj dalej

Kingdom Hearts 1.5 HD — wciąż szczerze uwielbiam, ale…

kingdom hearts

Wrzesień rozpoczyna tegoroczną gorączkę jesiennych premier dość obficie. Dla mnie zaczęło się od Castle of Illusion, które okazało się być remakiem idealnym — o czym może jeszcze kiedyś więcej napiszę. Poza tym na półce pojawiła się odświeżona wersja jednej z moich ukochanych gier z poprzedniej generacji — Kingdom Hearts. Naturalnie w moich łapkach wylądowała już w dniu premiery i od razu zabrałem się za podróże bohaterem z mokrych snów fanbojów Square-Enix po disnejowskich światach. Bawię się znakomicie, bo to na zawsze będzie jedna z moich ulubionych gier, ale nie mogę przejść obojętnie wobec… no cóż, po prostu, upływającego czasu. Czytaj dalej

Serial, który był prawdziwym „guilty pleasure”

burn notice

Nim nauczyłem się trudnej sztuki porzucania seriali, oglądałem naprawdę dużo wątpliwej jakości tytułów. Przy jednych trzymała mnie fenomenalna muzyka, przy innych aktorzy lub jakiś ulubiony bohater. Jednak nie natrafiłem na mojej drodze na żaden bardziej pomylony serial, który z czystym sumieniem obejrzałem do końca. A tak właśnie było z Burn Notice (pl. Tożsamość Szpiega, jednak dla dobra ogółu będę używał tylko oryginalnego tytułu) — i naprawdę nie mam zielonego pojęcia jak to się stało… choć mam pewne podejrzenia. Czytaj dalej

Moja growa edukacja (KGB #01)

KGB 01

Zachęcony przez Agę postanowiłem wziąć udział w pierwszym Karnawale Graczy Blogerów. Tenże organizowany jest przez autora Bobrowni — i to właśnie tam odsyłam Was, jeżeli jesteście zainteresowani o co w tym wszystkim chodzi. Ja po prostu dołączam do zabawy, której pierwszym tematem jest growa edukacja. O rajku, ocean sentymentów! Czytaj dalej

Rayman Legends — silny pretendent do miana gry roku!

rayman legends

Nie lubię sequeli — zresztą już o tym pisałem. Uważam, że poprzednia odsłona Raymana w 2D, Origins, była grą dobrą. No dobra, bardzo dobrą. Zagrwałem się w nią przy okazji polskiej premiery PlayStation Vity i uważam, że sprawdziła się znakomicie w przenośnej wersji — kilka dni wręcz nie rozstawałem się z konsolką, a na kupce wstydu piętrzyły się inne tytuły startowe. No, nie lubię sequeli pod warunkiem, że są identyczne albo gorsze. Rayman Legends nie przyporządkowałbym do żadnej z tych kategorii, to platformówka która niebezpiecznie zbliżyła się do ideału! Czytaj dalej